Zdarzają się stosunkowo rzadko, z kilku powodów. Głównie dlatego, że szef zwykle miewa węza w kieszeni i nie musi mieć ochoty na wydawanie dodatkowych pieniędzy, na dodatkową rozrywkę swoich pracowników. Kiedy jednak już się zdarza, my pracownicy czekając na nią bardzo długo, pracując w pocie czoła, by wyrobić się na kilka godzin zabawy, wpadamy w szaleńczy wir drinków i mocnych piwek. Co dzieje się później? Kilka niepotrzebnie wypowiedzianych słów, kłótnia z szefem? To tylko niektóre z wpadek jakie mają miejsce na imprezach firmowych.
O tym, jak się zachować na imprezie firmowej powinno się pisać specjalne przewodniki. Dlaczego? Niestety, część z pracowników zapomina, że zabawa ze współpracownikami: zbyt dobra, zbyt mocno zakrapiana alkoholem nie zawsze dobrze się kończy. Czy naprawdę chciałbyś skompromitować się przed szefem?
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
Pijesz z przełożonymi, z szefem, ze swoimi stażystami – jedna zasada. Albo pijemy wszyscy albo nikt. Nigdy nie pozwalaj, aby ktoś w Twoim najbliższym otoczeniu zamiast 40 % wódki pił sok. Z pewnością wykorzysta bowiem Twój wyjątkowo miękki tego wieczoru język. Najpierw dowie się wszystkiego, o czym od dawna chciał już wiedzieć, a później zrobi z tego swój, prywatny użytek. Może trafisz na spoko gościa, a może na kogoś, kto dzięki Twojej niedyspozycji wskoczy na Twoje stanowisko.
Trzymając się w grupie pijących, równo i szczerze – za sukcesy firmy, mamy o tyle szczęście, że prawdopodobnie drugiego dnia, wszyscy równo będziemy odczuwać upadek i klęskę swojej moralności:)
Z pełnej kompromitacji trudno jest się podnieść
To prawda. Pamiętam jak jedna z koleżanek pracująca w dużej korporacji opowiadała, jak jej koleżanki i kolegów wynoszono z imprezy firmowej na długo przed północą. Oczywiście wcześniej zdążyli oni wyśpiewać hej sokoły, zatańczyć na stole lub wszcząć awanturę z innym kolegą. Po takiej kompromitacji niestety trudno jest się podnieść. Zwłaszcza, jeśli uderzenie alkoholowej furii trafiło w czułe serce szefa.
Ważne rozmowy o… pracy i podwyżce
Jeśli wiesz, że na imprezie firmowej nie będziesz ograniczał wypitych ilości alkoholu, lepiej szybko ograniczaj kontakty z szefem. Prędzej czy później, po wypitych 6-8 kieliszkach, a później jeszcze kolejnych 6, powiesz mu jakim to nie jest palantem, każąc Wam pracować po godzinach za marne grosze. Oczywiście szef wysłucha tego, co masz mu dopowiedzenia, a później? Najpewniej pod pierwszym, lepszym pretekstem otrzymasz wypowiedzenie.
A czy Wy mieliście już swoją imprezę firmową? I jak było? Udało Wam się uniknąć wpadki? Czy do teraz nie pamiętacie swojego powrotu do domu? Strzeżcie się, bo oko szefa patrzy na Was także po godzinach.
0 komentarzy