Nie, zupełnie nie przypadkowo użylem takiego, a nie innego tytułu. W czasopismach branżowych, głównie tych dotyczących marketingu, wiele rozpisuje się o tym, jaki to doskonały powinien być – lider. Tymczasem przecież nie wszyscy trafiamy w swojej pracy na osoby, które rzeczywiście potrafią dobrze zarządzać zespołem. Jednym udaje się to lepiej, innym wcale. I właśnie na przekór wszystkim, chciałbym opisać tę drugą grupę – o której mówi się niestety tak niewiele.
Lider prawie doskonały jaki jest?
Nie rozumie potrzeb swoich pracowników – głównie dlatego, że nie chce ich poznać. Nie wyczuwa potrzeby przyglądania się im bliżej. Po co miałby zawracać sobie tym głowę? Najważniejsze, że zna swoje obowiązki – które w dużej mierze skupiają się na tym, by egzekwować zadania od swoich podwładnych.
Nie podnosi sobie poprzeczek – bo nie uważa, że w pracy liczy się rozwój. Na swoim obecnym stanowisku czuje się bardzo dobrze. Najchętniej spędził by tu kolejne lata swojej kariery. Bez niepotrzebnych zmian, które mogły by przynieść mu tylko niepotrzebny stres.
Ma naturę flegmatyka – nigdy się nie śpieszy, nie denerwuje, kiedy goni go jakiś termin. Stare porzekadło – praca nie zając, nie ucieknie, pasuje do niego idealnie. Brak energii udziela się jednak także jego pracownikom, którzy coraz niechętniej interesują się nowymi wyzwaniami. Leniwie poruszają się po korytarzach firmy, zasypiają po śniadaniu i niecierpliwie czekają na urlop, którym zwykli się obdarowywać częściej niż raz do roku.
Nie jest najlepiej, ale nie jest też najgorzej – moje wyniki (w domyśle lidera), nie są może najlepsze, ale spokojnie, nie jest tak źle, żeby trzeba było coś poprawiać. Średnie wyniki sprzedażowe zawsze są lepsze od żadnych wyników. Spokojnie, kiedyś przyjdzie czas na dolę zwycięstwa.
Nie do końca wie, co i po co robi – brakuje mu jasno określonej misji swojej firmy. Kierunku, w którym mógłby prowadzić swoją drużynę. To niestety burzy często cały harmonogram działań, który nie wskazuje na to, co i kto ma robić.
Kiepski z niego współpracownik – niechętnie integruje się ze swoimi pracownikami. Takie bezpośrednie spotkania z każdym z nich wprowadzają go w niemałe zakłopotanie.
Jednym uchem wpuszcza, a drugim wypuszcza – szczególnie to, co mówią do niego jego pracownicy. Za nic ma sobie ich wskazówki, porady, które mogłyby nie tylko usprawnić ich pracę, ale także pracę samego lidera. Z reguły każda rozmowa z nim kończy się tak samo. Coś tam odburkuje i wszystko wraca do normy.
Z pełną dozą dezaprobaty podchodzi do rozwoju zawodowego swojego oraz innych – uważa, że każdy miał swój czas na naukę, teraz cały wolny czas należy przeznaczyć na pracę. Rozwój zawodowy? Może kiedyś, na pewno nie teraz. Kto miały czas na zaprzątanie sobie głowy takimi sprawami? Na pewno nie lider, który ma przecież tyle na głowie.
0 komentarzy