Siedzę sobie w moich czterech ścianach, które zwą się kawalerką (powierzchnia całkowita 34 m2 – zatem szału nie ma) i myślę. Marzę sobie zamiast pracować. O czym? Wyobrażam sobie jak wyglądałoby moje wymarzone biuro, gdybym tylko miała odrobinę odwagi i worek pieniędzy, żeby je urządzić!
W Internecie znajdziesz mnóstwo poradników o tym, jak wyposażyć swoje biuro. Dowiemy się jaki sprzęt dobrać, jak wszystko rozstawić, czego unikać. Nikt jednak nie ma na tyle odwagi, by zaproponować nam coś nowego, nietypowego, ale za to jak bardzo pożądanego.
Jak wyglądałoby moje wymarzone biuro, gdyby tylko było mnie na nie stać? Już Wam mówię!
Wcale nie skupiałabym się za zakupie krzesła obrotowego z regulowaną wysokością. Nie szukałabym też biurka, ani uniwersalnego regału na dokumenty. No może rzuciłabym okiem na tym podobne produkty, ale tylko wówczas, gdybym nie znalazła nic bardziej wystrzałowego.
Lubię kolory i właśnie dlatego zaczęłabym od pomalowania ścian w kilku bardzo żywych kolorach, nawiązujących do lata. Duzo żółtego, zielonego i pomarańczowego. O tak, przynajmniej zawsze byłoby mi ciepło.
W kolory ubrałabym też swoje okna. Zawiesiłabym w nich rolety – oczywiście kolorowe. I rozwijała je za każdym razem, kiedy pogoda na dworze nie sprzyjałaby podziwianiu natury.
Z mebli, skupiłabym się na dużej kanapie, hamaku i podwieszanym siedzisku. Widziałam kiedyś takie w Internecie. Może i nie byłoby ono specjalnie wygodne np. do pracy z komputerem, ale co mi tam. Ważne, że mogłabym usiąść na nim co jakiś czas i relaksować się pomiędzy kolejnymi rozmowami z trudnym klientem.
Co powiesiłabym na ścianach? Bo chyba nie myślicie, że pozostawiłabym je puste. Tutaj mam różne koncepcje. Oczywiście zmieniają się one w zależności od mojego nastroju. Z pewnością pojawiłby się jednak jakiś widoczek Nowego Jorku – oklepane? A jakże! Ale ja naprawdę kocham NY.
Z czasem pewnie pojawiłby się także autoportret mojego kota lub innego zwierzaka. Uprzedzając pytania – tak do nich też mam słabość.
Żeby nie było tylko o kolorach i obrazkach… w moim biurze oczywiście nie brakowało by także najnowszego sprzętu – komputer za 10 tys., tablet, urządzenie wielofunkcyjne w drukarką 3D. Hmmm…. O czymś zapomniałam?
No tak. Oczywiście zamontowałabym sobie jeszcze jakiś dobry klimatyzator. Klimatyzacja dla firm, np. Profiklima, zresztą nieważne jaka. Ważne, by dobrze działała! Wysoka temperatura latem, przy której pot spływa po plecach doprowadza mnie bowiem do furii.
Jeszcze jedno. Skoro już miałabym tyle pieniędzy, żeby wyposażyć swoje biuro na wypasie, to tak sobie myślę, że przydałby się w nim jakiś sejf. W końcu chyba miałabym w nim co schować. Nie wiem dlaczego ale takie biurowe sejfy zawsze bardzo mi się podobały. Szczególnie w amerykańskich filmach (zresztą, tam wszystko, co drogie jest fajne).
:>